poniedziałek, 5 kwietnia 2010

łeeeee

Miało być fajnie, miało być ognisko, wyszło jak zwykle.
Lany poniedziałek - si, leje jak ch*j. Zostałem zatem w domu, zdygany perspektywą nie jeżdżących autobusów i kropli deszczu załamujących idealnie równą taflę wody ogrodowej sadzawki.
Zostałem zasłuchany w emowate acz świetne piosenki Damiena Rice i Czesława. A nowa płyta, Czesia właśnie, za równy tydzień! Jeeeee, już widzę jak po nią biegnę. Obecnie opłakuje fakt, że raczej nie uda mi się pojechać do Rzeszo na meeting w empiku. Termin do dupci i odwieźć nie ma kto. Ale za to dwudziestego któregoś jest w Rzeszo koncert! Jeeeee2! Muuuszę pojechać, jeah.
Wieje normalnością. Jutro pełny dom wróci do stanu pierwotnego, kupię miesięczny i znowu w środę powędruje rutynowo do szkoły.
Witaj, o piękna codzienności!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz