piątek, 30 września 2011

chochoł

Zmieniłem przeglądarkę i uzależniam się od herbaty. Zima idzie, więc czas na robienie zapasów. Zielona herbata z biedronki, którą polecił Szymon - pyszniutka.
Jutro jedziemy na pielgrzymkę maturzystów. Tego, jak bardzo mi się nie chce, nie da się opisać słowami. Jadę bo to kolejny punkt do wypełnienia, zresztą to wyjazd. Równie dobrze moglibyśmy jechać do Wieliczki czy Pacanowa, też bym pojechał. Przeżycie duchowe - jak dla mnie żadne. Setki ludzi okupujących Jasną Górę, przepychających się i szukających siedzenia, tak to widzę. A zresztą, z moim sceptyzmem nawet gdyby była tam tylko moja klasa, i to niekompletna, pewnie i tak by mnie to nie ruszyło. Póki co ładuję aparat, montuje klisze i poję telefon muzyką. Jakoś trzeba tę sobotę przeżyć.
Aha, czy Wy też uważacie że pisanie bloga jest dziecinne i generalnie jeśli to robisz, to masz 12 lat i jesteś emo-dziewczynką? Barbara tak uważa. Zostawimy ją za karę w Częstochowie.

wtorek, 27 września 2011

karawan

Masz dużo nauki?
Boisz się sprawdzianu z matematyki?
Martwią cię inne zadania zaplanowane na kolejny dzień?
Nic prostszego!
Siedź na facebooku, zaparzaj herbaty co 30 minut i sprzątaj biurko! Możesz też naostrzyć wszystkie ołówki jakie masz i posegregować gazety! TO NA PRAWDĘ NIC NIE KOSZTUJE! Zmarnuj czas, a książki same się o Ciebie upomną!
Słowem - jutro sprawdzian z matematyki, polskiego i matura z angielskiego.
A dzisiaj byłem w muzeum. Dni otwarte to okazja na wyciągnięcie tam nauczyciela na religii czy innym równie istotnym przedmiocie. Nie zrozumcie mnie źle. Religia jako przedmiot...hmmm...po prostu nie wnosi zbyt wiele. Tak więc poszliśmy obejrzeć ekspozycję poświęconą Chinom. Zebraliśmy baty w grze z czarnymi i białymi pchełkami i sumie tyle. Ale rzecz, która mnie rozjuszyła to jakaś stara baba obiegająca stolik, na którym pani w kimono robiła sushi. Tłumaczyła sposób przygotowania, podczas gdy tamta chciała dobrać się do wszystkiego co wyglądało na jadalne. Nie mogła uwierzyć w istnienie czegoś takiego jak paluszki krabowe i co chwila trącała je wykrzywionym palcem. Uporczywie przerywała wypowiedź przy pomocy swojej szczerbatej gęby aż wreszcie wypaliła coś w stylu "to jest kurwa degustacja, rób co masz robić, a nie pierdolisz godzinę" Wydźwięk jak dla mnie "głodnam kurwo, szykuj rybę".
Mnie zatkało.
Pani w kimono uprzejmie powiedziała, że nie, bo tłumaczy, ale widać było, że też jest w szoku. Nie ogarnąłem.
Stara pokręciła się jeszcze, pozaglądała gdzie tylko mogła i poczłapała do wyjścia.
Skąd się tacy ludzie biorą?

poniedziałek, 26 września 2011

milordzie

W weekend weseliłem się razem z Simoną z powodu ślubu mojej sąsiadki.
Kumpela z dzieciństwa hajtnęła się w młodym wieku, mając lat około 23, co Simona skwitowała - "Boże, jacy oni młodzi!". Zaprawdę państwo młodzi są młodzi, a organista w kościele dogorywa przy organach. Brzmiał, jakby nie siedział na chórze, ale na paliatywnym. Na szczęście wszystko dość szybko się skończyło i przyszedł czas na tańce i tym podobne. Taszcząc kuliste akwarium z dwiema złotymi rybkami złożyłem życzenia, które i tak pewnie zostały zlane, bo KOLEŚ TRZYMA AKWARIUM, ALE PREZENT, MARIAN POPATRZ, RÓB SZYBKO ZDJĘCIE. Ale ryby się spodobały, a goście karmili je chlebem, jak się później okazało. Wytańczyłem się za wszystkie czasy, razem z Simi byliśmy królami parkietu. A rano królowa chciała wracać do domu, więc o 9 pojechałem za góry i lasy. Jak teraz myślę, nie było to mądre.
Przy naszym stoliku rozgościły się trzy nikony. W tym D7000. O mamo. Piękna rzecz. A ciężka jak cholera. Gdybym go miał, dziewczyny wołałby za mną pudzian. Przesadzam. Ale ciężki, serio. Mój wyglądał przy nim jak młodszy brat. Z anoreksją. Ale wcale nie zazdroszczę. Gdzie tam. WYSTARCZY.
Jutro powrót do szarej, szkolnej rzeczywistości. Jedyną złą stroną urlopu od szkoły jest to, że się kończy.
A mój właśnie dobiega końca.

czwartek, 22 września 2011

rondo

Od kilku dni użeram się z agencją celną, która w zamian za wydanie mi paczki życzy sobie sumy z kosmosu. To jest chore proszę państwa, żeby za odprawę żądać niemal równowartość tego, co jest w środku. Dramat.
W niedzielę kończy się konkurs fotograficzny o szumnym tytule "Twoja gmina w obiektywie". I chodzi tu o moją gminę. Nagrody równie epickie - zestaw filiżanek, karnet na masaż pleców czy inne cuda. Ale to nie o nagrody chodzi! Tak czy tak, zdjęcia trzeba popstrykać. Umyśliłem sobie zrobić kilka nocnych, toteż razem z Olą, Karolem i jego samochodem wybraliśmy się na rajd po miejscowości mej. Oczywistym było, że nic ciekawego nie znajdziemy.
Szczytem kreatywności okazały się zdjęcia na długim czasie, z rozmytymi światłami przejeżdżających samochodów. Na bogato.
5 minut - jeden samochód.
Potem długo nic.
Tir.
*pstrk*
znów nic.
Cholera.
Pomyślałem, że może rondo będzie nieco bardziej 'żywe'. Błąd, nie o tej porze. Przejechały autobusy i koleś na motorze. I znów pojedyncze samochody. Za biednie.
Skończyło się na tym, że Karol jeździł samochodem dookoła ronda, a ja pstrykałem pejzażowe zdjęcia.
Trzeba sobie w życiu radzić.

poniedziałek, 19 września 2011

kacze niusy

Karny kutas dla polskiej służby celnej za oclenie mi obiektywu. A by was chuj.
Cotygodniowy przydział na wulgaryzmy wyczerpany.

Poniedziałkowa niusów garść:
- Nergal konsekwentnie pojawia się w każdym miejscu, do którego da się wejść lub przemycić swoją podobiznę. Dzisiaj był u nas na religii. I we wprost. I newsweeku. Co prawda nie osobiście, ale czym była by poranna prasówka bez wzmianki o księciu ciemności. Wkrótce Darski zaczyna reklamować Delmę, by zgodnie z planem swego PRowca wejść do naszych lodówek.
- Facebook uważnie przygląda się googlom+ i kopiuje pomysły. Od dzisiaj uzależnieni od twarzoksiążki mają do dyspozycji zupełnie nieprzydatne Listy. U mnie w momencie zostały wpisane na czarną listę.
- Ania Rubik ma zegarek za milion dwieście. Łączna waga kamieni szlachetnych w błyskotce dorównuje połowie masy ciała naszej tapmadl.
- Maturzyści protestują przeciw kręceniu filmu na studniówce. Czasy się zmieniają, teraz wszyscy chcą pić w tajemnicy.
- Słyszałem głosy, że pierwszy, polski film w 3D - Bitwa warszawska wcale nie jest tak zły jak powinien. Oby dane mi było sprawdzić. Ciekaw tylko jestem czy na tę okazję Natasza Urbańska przygotowała jakiś specjalny retro-układ. Niekoniecznie warszawski.

sobota, 17 września 2011

ostatnia nocka

Przenoszenie imprezy w śpiwory o północy to znak, że się starzejemy. A granie w "Wygraj z maturą" na grillu to już jest zwyczajnie pojebane. Dziewczyny wygrały. A mnie w skutek nieumiejętnego spania na podłodze połamało. Mariusz mówi, że ja nie umiem spać, bo tak to się nie śpi i to dlatego mnie połamało. I ja mu wierzę. Ale co poradzę, że moja poduszka miała pół metra grubości.
Sobota.
Sobota to dzień, w którym nie jeżdżą autobusy a oferta śniadaniowa w McDonaldzie jest do 11.
No to zjedliśmy po muffinie z tym dziwnym jajkiem, popiliśmy kawą i pojechaliśmy z Mariem po kanarka do Miasta Z Którym Mamy Kosę. Kanarek grzeczny, w ogóle się nie odzywał - my śpiewaliśmy przez całą drogę.
Lubię śpiewać w samochodzie. Jeśli jest taka grupa na facebooku, lubię ją.

środa, 14 września 2011

hybryda

Wpadłem w wir. Szkoła, dom, spanie, nauka, spanie, szkoła, dom. Z perspektywy weekednów dni upływają szybko. Nie różnią się niczym, za wyjątkiem ciężkości torby.
To w zasadzie smutne.
Wczoraj usłyszałem, że wyglądam jak mieszanka czterech ras. Spoko, że dopiero w wieku 18 lat ktoś mi to zasugerował. Co prawda ja nie zauważam tego swojego orientalizmu, ale fajnie, że mogę do takiego miana pretendować.
Cytując instruktora pewnej szkoły jazdy - dzięki.
Próbuję zmusić się do robienia czegoś produktywnego, ale pogoda skutecznie mnie zniechęca. Powinienem czytać Wesele - leżę i oglądam anime. Powinienem robić matmę - olać, przecież dzisiaj pisałem kartkówkę.
A właśnie, kartkówki z matematyki to taka nasza namiastka łapanki. Jesteś spokojny, a cios przychodzi, kiedy się zupełnie nie spodziewasz. Myślisz, że to koniec? Opozycja tylko brała oddech. Myślisz, że ci się uda, że jest szansa, a po chwili maszerujesz ze spuszczoną głową. Niektórym się udaje, jednak przeznaczenia nie można oszukać [czego starają się dowieść w każdym filmie o tym tytule (wieść gminna niesie, że ostatnia część była faktycznie ostatnią, co mnie dziwi, bo przecież można wymyślić jeszcze tak wiele obrzydliwych sposobów na śmierć)]. Boże, używam nawiasów kwadratowych, chyba pora kończyć.
Idę po kawę.

sobota, 10 września 2011

terminus a quo

Ostatnia noc była sztuką. Nocne teatralia, od zmierzchu do świtu. Świetne spektakle, dobre animacje między przedstawieniami, świetni aktorzy i after z nimi do 5 rano. Rodzinny teatr z Nowej Soli rozpierniczył wszystko i wszystkich. Ostatni spektakl, śpiący ludzie o północy zajęli miejsca. Wszedł Stary Pan w majtkach i płaszczu. Rzucił kurwą i dołączyła reszta. Nie ogarnąłem. Ale bawiłem się znakomicie. Teatr może (musi?) być przecież nieco kontrowersyjny, inny. Oni tacy byli. Wszystko wyglądało na dobrą zabawę i freestyle, a było dokładnie przemyślane. Pluli wódką, rzucali sobą nawzajem, koleś w sukience z kokardą będący Robin Hoodem obiecał wpierdol komuś z widowni. Interakcja nieziemska. Podobało się.
A potem razem z nimi piliśmy piwo i chwaliliśmy co się dało. Fajni ludzie.
Po trzech godzinach snu pojechałem tłuc kolana na naszych warsztatach teatralnych. Kiedyś przecież trzeba coś wystawić. Niewyspany, głodny i zachrypnięty udawałem małpę. Małpę w nie najlepszej kondycji. A mogłem, cholera, być baobabem.

środa, 7 września 2011

wobwobwob

Przespałem pół wieczora, wypiłem litr herbaty z miodem i cytryną i czuję się chory. Ale nie, kurwa, do szkoły trzeba iść. Szkoda, żeby zrobione zadanie z matmy się zmarnowało.
Przy piciu któregoś kubka herbaty załapałem się na topmodel. Dużo młodych piersi i tępych dziewczyn. Zbulwersowało mnie to, co oni robią z głowami tych ludzi. Wchodzi młode dziewcze, zupełnie normalne, ładne, z twarzą troszkę jak Lizzy Jagger, a państwo jurorzy, że grubaska. No kurwa. Laska chudsza od  80% dziewczyn 50% dziewczyn, które widzę na co dzień w szkole, a oni jej wmawiają że jest gruba. Gruby to ja jestem. A potem się ludzie dziwią, że kościotrupy po ulicach chodzą. I watę z sokiem jedzą, Ja rozumiem, że tapmadl ma wyglądać ładnie w burberry, nie być kobietą, ale takim zachowaniem oni dają sygnał normalnym dziewczynom, że coś jest nie tak. Kobieta ma być kobieca, wystające żebra zupełnie nie są sexy.
Dziewczyny, nie słuchajcie ich.

poniedziałek, 5 września 2011

frustrat@zone

Dlaczego przez tyle czasu, przez lata w których świat, technologie, moda, język, ludzie i poglądy uległy tak diametralnej zmianie, pieprzone lektury szkole pozostają bez zmian?
Ja mam szacunek, ba, ja podziwiam twórców za tę każdą grubą książkę, gdzie akcja toczy się przez 20 z 500 stron opisów. Ale dlaczego, do cholery, muszę męczyć tych Chłopów z świadomością, że nie wiem co czytam? Może wyjdę na debila i idiotę, ale rzuć pan kamień, jeśli szkolne lektury Cię nie nudzą.
...
Ciągle nic?

sobota, 3 września 2011

przedsiębiorczy

Wrzesień rozpoczął się od zimnego poranka, pysznej pizzy na rynku, maksymalnie nudnej przedsiębiorczości i nowego, damskiego kołcza na wf. Niestety, teraz pewnie z whose line'a na wfie nici, ale facetka już zaskarbiła sobie naszą sympatię. W ogóle słowo 'facetka' jest tak okropne, że coś.
Okazało się też, że WOS, który mam zamiar zdawać na maturze, będzie dopiero za jakieś 2 miesiące, bo babka leci w kulki. Ryszard też. A, na środę mam przeczytać Chłopów. Witaj szkoło, kurwa.
Wczoraj, jak to w piątek po męczącym tygodniu, udaliśmy się w plener z piwem. Najpierw poszliśmy na pierogi i naleśniki (NALEŚNIKI?!), potem na chińskie żarcie w nowej knajpie na rynku. Nie polecam zresztą. Kadzidełka palą się kilogramami, psy w tych daniach jakieś takie gumowate, a za pałeczki trzeba dodatkowo płacić. Zresztą pałeczki to jest temat na oddzielną notkę. Gdy łapałem nimi powietrze - super, im a china boy, dostałem makaron - tyle, umrzesz z głodu zanim nabierzesz. Potem Barbara zaprowadziła nas do jakiegoś przerażającego parku, który mnie osobiście się podobał. Błyskałem fleszem, dziewczyny się bały, a potem toczyliśmy głębokie rozmowy. Piwo zobowiązuje. Było o kościele, homoseksualistach, torturach, horrorach, dzieciństwie i filmikach z youtuba. Gdyby akurat ktoś przechodził i usłyszał nasze alkoholowe wywody, to albo strzeliłby sobie w łeb, albo podszedł zobaczyć czy to faktycznie Kopernik.
I miałby rację.