piątek, 24 września 2010

glee

Wróciłem z warsztatów. Niewyspany, zmęczony i ze zdartym gardłem. Ale było świetnie, jak zawsze.
Było tak: wiocha jakich mało, wąska ulica, 2 sklepy na krzyż i zero nadziei na jako taki nocleg. Pozory. Wjechaliśmy na górkę, a tam zaskoczenie - zupełnie niebrzydki ośrodek stylizowany na dworek chyba, drzewa, krzaki, wielkie kamienie i kościół z murkiem obrośniętym bluszczem - fajnie! W środku trochę gorzej, chłodno, bezpościelowo (no dobra, pościelą był 'koc z żyda'. Sory, wiem, jesteśmy straszni, ale 'koc z żyda' przyjął się jak mało co. Spanie pod żydem może nie należało do najprzyjemniejszych ale lepszy żyd niż nic.) ale i tak sympatycznie.
W między czasie urodziny miał Kamil (sto lat + pasem po dupie raz jeszcze!). Wznosiliśmy toasty i wznosiliśmy, w końcu bro jest już pełnoletni, spoko mu.
Pośpiewaliśmy, wyluzowaliśmy się, zintegrowali i wrócili. Szkoda. Już mnie szlag trafia gdy pomyślę o poniedziałku. Ale jeszcze mam weekend. I warsztaty teatralne.
Dobranoc.

poniedziałek, 20 września 2010

wheel in the sky

Jestem w pół chory, wiecznie zaspany ale się trzymam. 2 sprawdziany pod rząd i potem już tylko warsztaty chóralne. To mnie trzyma przy życiu.
Po sobotnich warsztatach teatralnych (kurna, warsztaty, co z wami nie tak?) jestem poobijamy, mam zakwasy i dziwne siniaki na rękach ale było świetnie. Pierwszaki są dość przyzwoite, dają radę.
A jutro... a jutro to będzie jazda. Kilkanaście minut temu Natalka ubłagała mnie żebym wystąpił w szkolnym filmie lub znalazł jej kogoś na moje miejsce. Koncept idących butów i ręki otwierającej drzwi bez pokazywania całej sylwetki mnie uspokoił, nie powiem. Na szczęście znalazłem kogoś do pomocy/wsparcia. Niezastąpiona Simona będzie butami! Albo ja też będę butami a ona będzie butami idącymi obok. No chyba, że ona będzie butami, a to ja będę butami idącymi obok...taaak. No, w każdym razie ktoś z nas będzie butami. Kolorowymi butami. Yeaah.

sobota, 18 września 2010

ingonyama

Weekend. Weekend, który najprawdopodobniej spędzę nad matematyką, ale i tak to weekend. Przyszły tydzień szykuje się na mieszankę tragedii i zajebistości. 2 sprawdziany, a potem warszaty. Oby do środy...
A zaraz wybiegnę z domu z nadzieją, że mój bus jeszcze nie odjechał.
Kierunek -> warsztaty teatralne.

wtorek, 14 września 2010

mamma mia!

Jestem bossem. Poprawiłem historię. Zrobiłem górę notatek, wykułem i zajrzałem smokowi do paszczy. Zgładziłem gada - "dobry" -wyjąkał. Yeah, fajnie mi.
Przez ostatnie kilkanaście dni na zmianę słucham/śpiewam Bohemian Rhapsody, jem owocowe fusy z herbaty i siedzę nad podręcznikami. Jest nieźle, jak na razie. Dostałem dzisiaj zapas klisz, będzie focenie Zenitem. W przyszłym tygodniu kręcimy film dokumentalny o 110 leciu naszej szkoły, jedziemy na warsztaty chóralne by piłować kawałki na koncert i pić vodkę.
Pozytywnie.

czwartek, 9 września 2010

fail

Bilans dzisiejszego dnia - pała z historii i nowe trampki. Na to drugie czekałem miesiąc, na to pierwsze - jakieś 3 minuty. Jestem historycznym nubkiem. Nic nie poradzę, nie interesuje mnie to. A najgorsze w tym nie jest samo egzystowanie gołej jedynki przy moim numerze w bordowym dzienniku, ale to, że muszę ją poprawić, ergo nauczyć się by zdać. To boli.
Pierwszaki nadal plątają się po szkolnych korytarzach i tarasują przejścia. Są jakby nową rasą, rozpoznajemy ich po jednym, szybkim spojrzeniu. Są specyficzni.
Chór wzbogacił się o kilka kandydatów na tenorów, jednego bassa i całą masę wysoko piszczących dziewczyn. Całkiem nieźle piszczących zresztą. Kandydaci na tenorów są zagubieni, nieco skołowani i dla bezpieczeństwa śmieją się z wszystkich naszych żartów. Nawet tych nie śmiesznych.
Jutro nocne teatralia, już się cieszę. Ale najpierw - matematyka, historia i hiszpański...

piątek, 3 września 2010

acid

Już jest lepiej. Od dwóch dni jem praktycznie same tabletki, które popijam gripexami i polopirynami, od tabletek na gardło mam purpurowy język, a na jedzenie patrzę z obrzydzeniem. Zdrowieję.
Dzisiaj miała przyjechać Krystyna. Z zeszytami. Ale nie przyjechała, bo speniała. Wiedziałem, że nie przyjedzie, ale nie chciałem nic mówić. Jam jest wróżka.
Po raz drugi w liceum zostałem zastępcą przewodniczącej klasy. Fucha jakich mało. Zwłaszcza, że tegoroczną przewodniczącą jest nieśmiertelna Simona.
Mam dość siedzenia w domu, oglądania 5 odcinków Rodziny zastępczej pod rząd, wysłuchiwania jakie to sokowirówki z Mango są zajebiste i że mogę je mieć na dogodne raty tylko 29zł miesięcznie przez 20 lat,  dość przechodzenia załamań nerwowych podczas obserwowania Malanowskiego i partnerów. No obczajcie: jedna z partnerek chcąc podsłuchać rozmowę bossów na zapleczu baru podchodzi do barmana, zagaduje, koleś się zmywa, a babka z gracją Krzysia Ibisza w połączeniu z Różową Panterą podkrada się do drzwi, robi subtelną minkę, naciska tajemniczy przycisk na okularach, spogląda dookoła czy nikt jej nie obserwuje i za pomocą swych wypaśnych okularków zaczyna filmować podejrzanych. No dramat...


___acid

czwartek, 2 września 2010

ała!

Nie tak wyobrażałem sobie "będzie fajnie". Mam ponad 39 stopni gorączki, boli mnie gardło, głowa, jestem przytępiony i krzywo chodzę. Nie spałem całą noc, a jeśli już, to miałem jakieś dziwne sny czy coś. Total, serio. Za oknem nadal leje, a ja nawet nie mogę muzyki posłuchać bo każdy dźwięk mnie wkurwia. Ja chcę do szkoły!

środa, 1 września 2010

*poof*

1 września. Mokro, zimno i nieprzyjemnie.
Tłumy nastolatków biegną do nowych szkół omijając kałuże.  Jeszcze uśmiechnięci - nie wiedzą co ich czeka, blahhahahaa...
Znów rozpocznie się 10 miesięcy życia od weekendu do weekendu, od ferii do wakacji, od jednej imprezy do następnej. Ale w sumie mi to pasuje, będzie się co dziać, będzie chór, mam nadzieję teatr, urodziny liceum i masa wyjść z przyjaciółmi. Tak. Będzie fajnie. TYLKO KURWA NIECH PRZESTANIE PADAĆ!