piątek, 31 grudnia 2010

NY

Miało być podsumowanie tego roku, ale jestem zbyt leniwy, nie chciało mi się napisać. Może nadrobię to w przyszłym tygodniu
Dzisiaj bawimy się na Końcu Świata, u Mariusza. Będzie syto, czuję to. Muszę jeszcze tylko przeszmuglować butelkę wódki do domu, znaleźć śpiwór, zapakować kawałek ciasta i w drogę. GPSie prowadź!

Z  
okazji tego, że od jutra obok tematów lekcji w dacie znajdzie się 2011, życzę wszystkim dużo wódki, dobrej zabawy sylwestrowej, niewielu zmartwień, sukcesów i mądrych wyborów, których za rok nie będziecie żałować. Peace!

poniedziałek, 27 grudnia 2010

สำคัญ

Już po świętach. To chyba dobrze, te 3 dni były tak samo fajne, jak i męczące.
W związku z tym, że pogoda jest niezdecydowaną lamą, to Boże narodzenie za moim oknem wyglądało tak:

a dzień później było już tak:

W sumie lepiej późno, niż wcale.

Dzisiaj, obudzony wcześnie rano, potłukłem się do szkoły na próbę naszego Teatru wspaniałego. Pierwsze Czytanie sztuki z którą mamy wyrobić się do kwietnia wyszło chyba całkiem fajnie. Jestem Majorem, trochę mnie to martwi. Mam w cholerę kwestii, gdzie czasem czuję się jakbym mówił od tyłu, w pewnym momencie wołam gościa nazwiskiem Kutasiński (nie wyobrażam sobie zachowania powagi w tym momencie), a i 'erotyczna' scena z moją tamtejszą siostrzenicą, którą gra skromna Maja nie należy do prostych. Gdzież to tak...obłapiał ją będę...ja, grzyb stary...

piątek, 24 grudnia 2010

życzenia

Za chwilę wigilia, jutro Boże Narodzenie, czas na życzenia.
Mimo, że wiosna za oknem nie pomaga w produkcji świątecznej atmosfery, mimo że niektórzy nie wierzą w to co się stało 2k lat temu (mnie samemu też jakoś ciężko to pojąć..), mimo, że i tak te 2 dni miną, a potem znowu będzie 'normalnie', to potraktujcie te Święta jako kolejny pozytywny czas w roku. Życzę Wam udanych i wesołych chwil z rodziną, abyście gadali tylko o bzdetach (nie silcie się na jakieś większe sprawy czy wspominki bo to nigdy nie kończy się dobrze), jedli do syta, nie martwili się, że Wasza droga do tapmadl robi się co raz bardziej kręta (tak Simonka! to też do Ciebie), śpiewali kolędy i Last Christmas po swojemu i byście cieszyli się nawet jeśli coś się pieprzy. Wesołych!

czwartek, 23 grudnia 2010

lovely

Ogólnie to jest trochę dziwnie bo jest jakby wiosna. W sumie ciul z tym, przynajmniej jest cieplej, ale świąt to w ogóle nie czuję.
We wtorek miałem klasową wigilię. 410 pierogów, biedronkowe zakupy, kolędy, wystrojone dziewczyny i latanie po korytarzu z opłatkiem. Moja klasa pokazała klasę (jakkolwiek to nie brzmi...) i jak dla mnie było na prawdę miło i świątecznie. Wymieniałem się życzeniami z osobami, z którymi raczej rzadko, lub w ogóle nie rozmawiam, a to strasznie fajne uczucie. Dostałem kilka pięknych życzeń, chciałbym by wreszcie się spełniły, no ale to już czas pokaże. Po oficjalnych życzeniach i jedzeniu pierogów, urządziliśmy bibę przy świątecznych piosenkach. Był nawet pociąg, do którego dołączyła niemal cała klasa. Rozwrzeszczani wypadliśmy na korytarz, pędziliśmy odwiedzić 'prawników', 'haha' 'hihi', śmiejemy się, otwieramy drzwi ich klasy, a tam...spokój błogi. Powoli odwrócili głowy, popatrzyli na nas dziwnie, spasowaliśmy. Sztywniaki.
Po wszystkim trzeba było iść, jak tradycja nakazuje, na kawę i do empiku. Po drodze zabawa w Whose Line'a, gdzie byłem albo dzieckiem ssącym kciuk Huberta, albo krowim inseminatorem. Zajebiście.
A teraz wydarzenie tygodnia...tamtamtamtararararaatatatataatata! cha-ching! Dostałem nowy aparat! Mój nowy Nikon jest kochany, ogarniam go, maluję światłem i robię bokeh na czym tylko się da i już go wielbię. Czas na słit sesyjki!

poniedziałek, 20 grudnia 2010

idą

Święta idą. Choinka stoi, pierniki już się kończą,
a mróz napierdziela ze zdwojoną siłą.
Jutro klasowa wigilia. Będzie 410 pierogów, soki z biedronki i gorące kubki.
I mandarynki. A potem wolne, aż do stycznia...Kocham święta.

niedziela, 19 grudnia 2010

peachy

To był bardzo intensywny tydzień. Wytrwałem.
Chóralne eliminacje upłynęły jak zwykle pod znakiem świńskich dowcipów, podrabiania podpisów pod zgodą na wyjazd i trzeźwości. No, też się dziwię.
Najpierw rozśpiewka niemal pięćdziesięciu osób w pokoju 2 x 2 metra, kawa i czekanie na naszą kolej. Gdy ta nadeszła, wytoczyliśmy się na maleńką scenę, odchrząknęliśmy i zaczęło się. Pierwsza kolęda - peachy, druga - lovely, trzecia -...będę obiektywny i powiem, że polegliśmy. Kilka razy zmieniliśmy tonację, ale, 'kto dba'. Dośpiewaliśmy i z pokerowymi twarzami zeszliśmy z minisceny. I taaak było fajnie. Nie załapaliśmy się do drugiego etapu, ale wyjazd w styczniu i tak zaliczymy. Ale nie o tym, nie o tym...
W piątek wybraliśmy się z przyjaciółmi na Blagę - takie bliżej nieokreślone coś, co w założeniu ma być przeglądem młodzieżowych wieczorów rozrywkowych. Ani to przeglądowe, ani rozrywkowe. Denny poziom dowcipów, smętno-smutne piosenki wykonywane przez szkolne gwiazdy, które mają tyle wspólnego z rozrywką co matematyka i karygodne zachowanie 'publiczności' to nie jest to co chcę oglądać w piątkowy wieczór. Polamentowaliśmy, obiecaliśmy sobie, że za rok wyskoczymy z takim skeczem, że dupę urwie, obejrzeliśmy występ koleżanek ze szkoły i wynieśliśmy się szukać schronienia w jakimś miłym barze. Padło na paleniu owocowej shishy i zdjęciach z dymem w ustach. To dopiero młodzieżowy wieczór rozrywkowy, o.
Wczoraj świętowałem osiemnaście lat egzystencji na tej ziemi Grześka - kumpla mego wspaniałego. Dooobrze było, syto. I zorba była(kamikaze dla pijanych) i Księga Seksu krążąca z rąk do rąk, i Sobieski. Piona dla Kamila, jedynego trzeźwego (prezentowy alkomat i tak mu 0,1 pokazał...), który pilnował cobym się na nogach trzymał, a potem pod dom jeszcze odwiózł,  ha! Dzięki!

niedziela, 12 grudnia 2010

365

W niedzielę miałem się uczyć, wyszło jak zwykle. Skończyło się na porównywaniu cen aparatów, szukania pasującego puzzla i doczytywaniu Dam i Huzarów, które mamy wystawiać w przyszłym roku, a Kasia terroryzuje mnie namawianiem do roli Majora. W sumie rola całkiem, całkiem...
Jutro zaczynamy z Krystyną projekt365 polegający na robieniu codziennie jednego zdjęcia na dowolny temat przez rok. Może być fajnie. O ile dotrwamy.
Tydzień zapowiada się intensywnie - jutro szkolny surwiwal, a potem dentysta; we wtorek sprawdzian z historii i próby; w środę wyjazd z chórem na eliminacje do konkursu; w czwartek - dzień sądu - poprawa sprawdzianu z matematyki, wieczorem Blaga. W piątek...cholera! Byle do piątku!

sobota, 11 grudnia 2010

naj

Od rana chór, potem zakupy iii... gdzie się podziała sobota?! A, tak. Kupiłem sobie puzzle. 1000 elementów, każdy prawie identyczny. Nie wiem gdzie podział się mój mózg, ale już od jakiegoś czasu miałem ochotę na puzzle. W oczy rzuciło mi się genialne zdjęcie Ebbetsa, to wziąłem. I Tak siedzę którąś godzinę wpatrując się w czarno-białe elementy i próbuję jakoś je łączyć. Jak na razie połączyłem jakieś..50?
Cholernie to trudne... ale, kiedyś może skończę.

piątek, 10 grudnia 2010

y < 3

Dostaję 2 ze sprawdzianu z funkcji kwadratowej, załamka. Nie dlatego, że 2, dlatego, że muszę się uczyć na poprawę i znów oglądać te pieprzone wzory.
Mimo wszystko - to 2 (niefajnie).
Po powrocie do domu nawiązuje się dialog pomiędzy mną, a moją mamą (Aaaa, będzie kazanie!).
-Co tam w szkole?
-Spoko.
-Dostałeś jakąś ocenę?
-No...
-?
-Oddała sprawdziany z matmy...2 mam.
-Mhm, to dobrze.
- ....co?
-No, przynajmniej nie 1.
Kocham Cię, mamo.

środa, 8 grudnia 2010

entre

Tak, ciągle nie wyłączam komputera bo czekam na Twoje 'pa'.





 




O, jest.

wtorek, 7 grudnia 2010

run fast

Już po klasowych mikołajkach. Dostałem to czego chciałem najbardziej - Metro 2033 Glukhovskyego. Ma błyszczącą okładkę, plan moskiewskiego metra i 590 stron. Mikołaju, kimkolwiek jesteś, bardzo Ci dziękuję.
A teraz herbata, czekolada i Dexter. Kocham lenistwo.

poniedziałek, 6 grudnia 2010

ho ho ho

Smętny ten dzień jakiś. Masa ludzi w czerwonych czapkach, niby Mikołaje. Przyjemna atmosfera, empik po raz setny w tym miesiącu,  wybieranie książek, takie tam. Dostałem kasę od rodziny, chcę sobie coś kupić, nie wiem co. Zawsze chciałbym mieć takie problemy.
W drodze do domu zasnąłem w ciemnym autobusie przy Florence w uszach, otrząsnąłem się gdzieś przy zasypanych ogrodach (oryginalnie) i doznałem tego piknięcia w środku "kurna, gdzie ja jestem?!". Nie lubię tego.
Jutro 3 historie pod rząd, klasowe mikołajki i chór. Równowaga zajebistości zachowana.

niedziela, 5 grudnia 2010

limbo

Wczorajszy, przeuroczy wieczór musiałem spędzić w domu. Jeśli już miałem siedzieć przed monitorem to, wolałem pooglądać jakiś film. Padło na Incepcję. Taaak, dopiero teraz. Ale zabierałem się do niej wcześniej kilka razy. Potrzebne było 2,5 godziny spokoju, popcorn i koc. Przez te 2,5 godziny nie nudziłem się ani przez minutę, akcja pędzi do przodu, całość naszpikowana jest ważnymi szczegółami, które pomagają w odbiorze skomplikowanej fabuły.
A właśnie, jeśli ktoś jeszcze nie wie o co chodzi w Incepcji - mamy gościa, który jest złodziejem. Kradnie sekrety głęboko schowane w ludzkiej podświadomości. By ukraść coś takiego, trzeba wejść w czyjąś podświadomość podczas snu. Nasz bohater jest superdobry w tym co robi (przez co zresztą stracił wszystko co kochał), dlatego otrzymuje zadanie zakorzenienia obcego pomysłu w umyśle pewnego ważnego człowieka. Jeśli mu się uda - będzie wolny i odzyska dawne życie, jednak incepcja niesie za sobą ogromne ryzyko...
Film jest genialny. Nie wiem czy kiedykolwiek film oglądany w domowych warunkach, na komputerze, z migającymi komunikatami gg w prawym dolnym rogu, zrobił na mnie tak ogromne wrażenie. Obejrzałem prawie całe napisy końcowe, taki trans! Polecam, to prawie tak dobre jak karaoke z Mateuszem, nioh, nioh.

sobota, 4 grudnia 2010

a miało być tak...

Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem tak wkurzony. I nie pamiętam, kiedy ostatnio usłyszałem "nie, wybij to sobie z głowy".
Miała być impreza, ale pal licho imprezę... Byliśmy już umówieni, ja nastawiłem się, że 'spoko, trochę zimno, ale pojadę, będzie fajnie' i nagle słyszę od rodziców 'Co?! W taki mróz? Wybij sobie z głowy iść dzisiaj gdziekolwiek'.
...
Jeśli ktoś się kiedyś zastanawiał czy trzaskanie drzwiczkami mebli kuchennych podczas wkurwienia pomaga, to ja sądzę, że nie.

środa, 1 grudnia 2010

siup

Chyba jest mi fajnie. Mimo, że jutro jest okropny sprawdzian z matematyki, a ja dopiero zacząłem się uczyć. Ale jestem jakoś pozytywnie nastrojony. Słucham OneLove Marleya i sobie myślę jak to jest. Za kilka tygodni święta, potrzebuję wolnego i tej ciepłej atmosfery.
Zieleń uspokaja.