poniedziałek, 27 grudnia 2010

สำคัญ

Już po świętach. To chyba dobrze, te 3 dni były tak samo fajne, jak i męczące.
W związku z tym, że pogoda jest niezdecydowaną lamą, to Boże narodzenie za moim oknem wyglądało tak:

a dzień później było już tak:

W sumie lepiej późno, niż wcale.

Dzisiaj, obudzony wcześnie rano, potłukłem się do szkoły na próbę naszego Teatru wspaniałego. Pierwsze Czytanie sztuki z którą mamy wyrobić się do kwietnia wyszło chyba całkiem fajnie. Jestem Majorem, trochę mnie to martwi. Mam w cholerę kwestii, gdzie czasem czuję się jakbym mówił od tyłu, w pewnym momencie wołam gościa nazwiskiem Kutasiński (nie wyobrażam sobie zachowania powagi w tym momencie), a i 'erotyczna' scena z moją tamtejszą siostrzenicą, którą gra skromna Maja nie należy do prostych. Gdzież to tak...obłapiał ją będę...ja, grzyb stary...

1 komentarz: