niedziela, 5 grudnia 2010

limbo

Wczorajszy, przeuroczy wieczór musiałem spędzić w domu. Jeśli już miałem siedzieć przed monitorem to, wolałem pooglądać jakiś film. Padło na Incepcję. Taaak, dopiero teraz. Ale zabierałem się do niej wcześniej kilka razy. Potrzebne było 2,5 godziny spokoju, popcorn i koc. Przez te 2,5 godziny nie nudziłem się ani przez minutę, akcja pędzi do przodu, całość naszpikowana jest ważnymi szczegółami, które pomagają w odbiorze skomplikowanej fabuły.
A właśnie, jeśli ktoś jeszcze nie wie o co chodzi w Incepcji - mamy gościa, który jest złodziejem. Kradnie sekrety głęboko schowane w ludzkiej podświadomości. By ukraść coś takiego, trzeba wejść w czyjąś podświadomość podczas snu. Nasz bohater jest superdobry w tym co robi (przez co zresztą stracił wszystko co kochał), dlatego otrzymuje zadanie zakorzenienia obcego pomysłu w umyśle pewnego ważnego człowieka. Jeśli mu się uda - będzie wolny i odzyska dawne życie, jednak incepcja niesie za sobą ogromne ryzyko...
Film jest genialny. Nie wiem czy kiedykolwiek film oglądany w domowych warunkach, na komputerze, z migającymi komunikatami gg w prawym dolnym rogu, zrobił na mnie tak ogromne wrażenie. Obejrzałem prawie całe napisy końcowe, taki trans! Polecam, to prawie tak dobre jak karaoke z Mateuszem, nioh, nioh.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz