piątek, 30 marca 2012

przyczepsie

Odpocząłem.
Odespałem.
Bon Iver mnie odpręża.
Rysuję koty w bluzach, nie wiem o co chodzi. Fajny dzień, lubię takie dni.
Lubię piątki, a piątek jest już od dwudziestu minut. Lubię też to, że jutro będzie bezstresowo.
Lubię wiele rzeczy.
I lubię, jak zdania nie pasują.

wtorek, 27 marca 2012

listownie

Nie wiem czym się zająć. Żałuję wosu i jeszcze innych rzeczy. Ale matura nadciąga, a ja po prostu czekam. Jak powiedziała Kamiśka - gdzie się dostanę, tam się dostanę. I chyba to moje motto na teraz. Byle Kraków, byle się dobrze bawić i coś wymyślić. A jeśli się nie uda, spróbuję za rok, z Konstytucją w małym palcu.
Mimo wszystko wałkuję unię i organizacje, zupełnie jakby mnie to interesowało. I zupełnie jakby chciało wejść do głowy. A jest zupełnie inaczej.
Mam 19 lat i dopiero teraz czuję, że ludzie mający 18, 19 czy 20 lat niczym nie różnią się od nich samych w wieku lat - dajmy na to - 16. Boję się, że "świętując" dwudziestkę będę tak samo niepoważny jak teraz. Może pora się zmienić? Nie wiem, wszystko co się dzieje, plus te cholerne urodziny przyprawiają mnie o dół. Chyba czasem trzeba się odsunąć i pobyć samemu. Ale obawiam się, że nie tędy droga.
Dół zasypany.
Millennium skończone.
Panie Larsson, mimo że współczuję odejścia przedwcześnie i z nieświadomością osiągnięcia sukcesu, to mam za złe, że tak kończy Pan książkę. W takim momencie? Z ciekawością i niedosytem? I z poczuciem, że kolejny tom leży 2 domy dalej, a książki do wosu zaraz obok? Panie Larsson, jestem rozczarowany. Ale gratuluję.
Z poważaniem,
Franek.

niedziela, 18 marca 2012

wiaduckt

Wyszło słońce, jest świetnie. Balkon mnie woła i macha leżakiem, ale wos jest w opozycji. Trylogia Millennium skutecznie odciąga mnie od jakiejkolwiek aktywności naukowej. Larson jest mistrzem i tylko zastanawiam się, jakiego trzeba mieć pecha, by umrzeć w świadomości, że napisało się książkę. Zwykły kryminał, który światowym hitem stał się rok później, pośmiertnie. To trzeba mieć pecha. Rozłożyłem się z markerami, kartkami, książkami i, niestety, laptopem. Jest jasno, ciepło i przyjemnie. Tylko ta nadchodząca matura jakoś tak straszy.
Wczoraj - powrót do korzeni. Wyjście ze starymi kumplami dało kopa. Piliśmy alkohole z Biedronki na wiadukcie, tańcząc i śpiewając. Wywalono nas z baru - cały niemal zarezerwowany - co to za polityka ja się pytam?! Ale młodzi jesteśmy, poszaleć można.
Ale coś się zmieniło...
Nie jest jak dawniej.
Amarena mi już nie smakuje.

wtorek, 13 marca 2012

edelman

Chłodna noc. Otwarte okno dmie przeszywającym wiatrem. Ale muszę, bo inaczej zasnę. Słucham optymistycznej muzyki - chociaż to.
Rekolekcje szkolne, czas przypomnienia sobie jak to było w podstawówce, jak to było wracać do domu o 10 czy 11.
Generalnie jakaś niemoc. Nie mogę się zebrać, zorganizować. Chciałbym czytać normalne książki, obejrzeć jakiś film. To chyba nie czas na to, do matury zostało 50 dni. Serio? Nie wiedziałbym, gdyby nie Ty.
Nawet składnia bez sensu.
Niech będą już te 22 stopnie i maj, niech to się skończy i niech odetchnę. Wtedy się zastanowimy co dalej. Bo póki co, to ja tego nie widzę.

piątek, 9 marca 2012

tulipanny

Czas leci jak szalony. Mamy już drugi tydzień marca. Niesamowite jak odległa jeszcze wczoraj matura, teraz stoi i czai się tuż za rogiem. Nadchodzą ciężkie czasy.
Sprawa na dziś -  Kony 2012. Ideał akcji społecznej skierowanej w internet. Polecam obejrzenie filmiku, na mnie zrobił duże wrażenie. Obejrzyj, prześlij dalej.
Gdy to piszę, jest już po północy, ale to nieistotne.
Kobiety, życzę Wam tego, byście były sobą. Bez Was byłoby nudno, a faceci chodziliby nieogoleni i pijani. Jesteście piękne i nie dajcie sobie wmówić, że nie. Spełniajcie marzenia i cieszcie się życiem, bo wtedy i my będziemy weselsi. Kochajcie nas tak, jak my Was.
Sto lat!

poniedziałek, 5 marca 2012

totally enormous extinct dinosaurs

Kinect to jest dobra sprawa. Na tyle dobra, że pokazuje, że i bez alkoholu można się świetnie bawić. Do rana. Wymachując wyimaginowanym kijem baseballowym. A potem wstając z łóżka z zakwasami i strzelającym barkiem okazuje się, że kij może wcale nie był tak wyimaginowany, jak mi się wydawało.
Rozpoczął się tydzień tragedii. Katastrofa kolejowa i setna żałoba narodowa w tej dekadzie, Lis nowym naczelnym Newsweeka, na jutro pół tysiąca słówek na angielski, a maturę ustną zdajemy jako ostatni.
I nawet mi, cholera, herbata nie smakuje.

czwartek, 1 marca 2012

mienso

Gdyby nas teraz zaatakowało ufo albo Rosja, to stoję w pierwszym rzędzie jako mięsko armatnie klasy A.
Komisja to generalnie kupa śmiechu ze starymi kolegami, pranie mózgu filmem, na którym wojsko piecze chleby (SERIO), gburowaci lekarze, którzy nie wiedzą jak rozwinąć skrót UJ i mini książeczka wojskowa czyli +5 do zawartości portfela. 
Nie powinienem dostać A, cierpię na senność. Zasnąłem na Unią. Obudziłem się i pognałem do apteki. Po prochy na koncentrację, bo czarno to wszystko widzę. Jeśli tonący brzytwy się chwyta, to ja tonę.
Bul-bul.