środa, 14 września 2011

hybryda

Wpadłem w wir. Szkoła, dom, spanie, nauka, spanie, szkoła, dom. Z perspektywy weekednów dni upływają szybko. Nie różnią się niczym, za wyjątkiem ciężkości torby.
To w zasadzie smutne.
Wczoraj usłyszałem, że wyglądam jak mieszanka czterech ras. Spoko, że dopiero w wieku 18 lat ktoś mi to zasugerował. Co prawda ja nie zauważam tego swojego orientalizmu, ale fajnie, że mogę do takiego miana pretendować.
Cytując instruktora pewnej szkoły jazdy - dzięki.
Próbuję zmusić się do robienia czegoś produktywnego, ale pogoda skutecznie mnie zniechęca. Powinienem czytać Wesele - leżę i oglądam anime. Powinienem robić matmę - olać, przecież dzisiaj pisałem kartkówkę.
A właśnie, kartkówki z matematyki to taka nasza namiastka łapanki. Jesteś spokojny, a cios przychodzi, kiedy się zupełnie nie spodziewasz. Myślisz, że to koniec? Opozycja tylko brała oddech. Myślisz, że ci się uda, że jest szansa, a po chwili maszerujesz ze spuszczoną głową. Niektórym się udaje, jednak przeznaczenia nie można oszukać [czego starają się dowieść w każdym filmie o tym tytule (wieść gminna niesie, że ostatnia część była faktycznie ostatnią, co mnie dziwi, bo przecież można wymyślić jeszcze tak wiele obrzydliwych sposobów na śmierć)]. Boże, używam nawiasów kwadratowych, chyba pora kończyć.
Idę po kawę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz