środa, 14 lipca 2010

b.east

Zorganizowanie staroklasowego ogniska graniczy z cudem. Może nawet z nim pomieszkuje.
No bo jak zadowolić wszystkich? Terminem, towarzystwem, miejscówką? To se ne uda.
Jutro jadę wywołać drugą kliszę. I jeśli znów nie wyjdzie chociaż 40 procent to się wkur*ię.
Z tego miejsca też chciałbym pozdrowić wszystkich surwiwalowców z Wołczyna, którzy to się modlą, jedzą wodę na śniadanie i myją się w rzece. Trzymam za Was kciuki!

Tymczasem mój lomo-pies + pięta.

1 komentarz:

  1. nie było tam rzeki a koryto z pysznie zimną wodą :]
    za rok jedziesz z nami i szaleć na koncertach będziemy
    ot!

    OdpowiedzUsuń