sobota, 6 lutego 2010

niż intelektualny.

Łikend...i po łikendzie.
Wczoraj wróciłem do domu o 19. Lekcje, wyprawa 'na piwo', Biedronka, warsztaty psychologiczne, pistacje, autobus, dom. Byłem tak wykończony, że po pierwsze - zasnąłem w autobusie, a że trzymałem w ręku komórkę w czasie zasypiania, to wypadła mi ona w czasie zaśnięcia. Tym samym mnie obudziła i porysowała się, powodując automatycznie nieopisany ścisk serca. Po dotarciu do domu zjadłem śniadanioobiadokolację i poszedłem czytać (czyt. spać). 19:30 a ja już w łóżku. Patologia.  Wypad 'na piwo' się udał. Kryśa wdepnęła w psią k_pę, rzucaliśmy się w śnieg, bawiliśmy się na placu zabaw, zjeżdżaliśmy po rurze, biliśmy się na śnieżki. No istne pijane przedszkolaki z liceum. O warsztatach psycho. może nie będę się rozpisywał bo i nie ma o czym... Było oczywiście fajnie, ale...dużo by opowiadać. Mam niż intelektualny, jakby to powiedziała towarzyszka Nitka, i nie będę pisał.
Dzisiaj - sobota jak sobota. Sprzątanie, siedzenie przy kompie, herbata. Na myśl o jutrze pocą mi się dłonie...

1 komentarz: