Mój przyjaciel z gimnazjum ma guza mózgu. I jest z nim bardzo źle.
Wiedziałem o tym od kilku dni, ale dopiero teraz chyba dotarło do mnie jak to jest poważne. Chociaż nie wiem czy dotarło. Trochę sobie z tym nie radzę, trochę za dużo myślę. Nie wiem, nie umiem się do tego dostosować. Takie choroby są zawsze jakby poza zasięgiem. W telewizji o tym mówią, znani chorują, ale nie ty, nie ja. To zawsze jest szok.
W takich chwilach, kiedy lekarze rozkładają ręce, idzie się do kościoła. I poszedłem. Bo w takich chwilach jestem skupiony. Jak trwoga, to do Boga, mówią. I nie uważam tego za coś złego. Po prostu mam nadzieję, że z tego wyjdzie. Tyle lat przesiedzieliśmy w jednej ławce, a ani razu porządnie się razem nie schlaliśmy. Przecież musimy to nadrobić. Musi z tego wyjść.
Trzymajcie kciuki.
ludzie umierają, to proste.
OdpowiedzUsuńdo anonima: nie powiedziałabym, że proste, jak umiera bliska ci osoba.
OdpowiedzUsuńAle dlaczego ma umierać ktoś tak młody...
OdpowiedzUsuń