niedziela, 31 lipca 2011

worldtour

Za chwilę sierpień. Jeśli pogoda się nie zmieni to strzelę sobie w łeb.
Remont chyli się ku końcowi. Właściwie to już się schylił. Cieszę się.
Ostatnio grillowaliśmy u Mateusza. Przez 15 minut. Bo potem co? No? Rozpadało się. Przenieśliśmy się do środka i tańczyliśmy do dubstepów. A w kolanach muzyka. Wspaniale.
Ostatniej nocy bębniłem palcami w kolorowe przyciski Guitar Hero u Mariusza. Pojedynki na 2 gitary do Jacksona i Tokio Hotel to jest czad.
A dzisiaj znów pada. No strzelę sobie w łeb.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz