poniedziałek, 25 lipca 2011

elric

Wróciłem z buszu. Szybciej niż planowałem - padało. Ale jeden dzień był słoneczny. Poleżałem na ciepłym piasku z książką w ręku, fajnie. A radio powiedziało, że Winehouse nie żyje. Szkoda dziewczyny, miała świetny głos. Ale po takich ilościach dragów i alkoholu to było pewne, prędzej czy później.
W domu ciągle mam poligon, a pogoda jak ssała, tak ssie. Gdyby depresja nie była wymówką ludzi na beznadziejną pogodę i problemy, to prawdopodobnie teraz bym ją miał.
Nigdy nie myślałem, że tak zatęsknię za koszeniem trawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz