sobota, 21 maja 2011

gospel

Ciągle żyję, wydawać by się mogło, że żadnego końca świata nie było. Ale był!
Mój osobisty! Zgubiłem zeszyt do matematyki. Ja nie wiem jak się z tego wytłumaczę. To będzie długi poniedziałek. Sprawdzian z chemii, jakieś gówno z hiszpańskiego, lektura na polski, nad którą jedynie zapłakałem, myślałem, że jest cieńsza. I matma. A potem ostatnia jazda i nauka do egzaminu. Bo MOŻE się uda.
A jak nie, to zminimalizujmy straty - zdajmy teorię!
Szkoda tylko, że sobota się kończy, a jutro komunia kuzynki, a rola nadwornego fotografa przypadła mnie.
Jutro nie będę miał nocy, tak sądzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz