czwartek, 14 stycznia 2010

Pani na K

Leżę nad kartką i próbuję wydusić z siebie jakieś spostrzeżenia na temat tragicznej miłości Tristana i Izoldy. No normalnie łza się kręci. Krystyna mnie irytuje, olała konspekt, bezczelnie odpisze. Poza tym, nie chce mi dać adresu swojego bloga. Zawiśnie. Zamówione słuchawki nie działają, kurwa. Jutro odsyłam. Na WOŚPie nazbierałem 36 złotych, sic. Ogólnie, to świat się wali.
Aczkolwiek, mam też powody do radości. Jakąś godzinę temu dowiedziałem się, że wygrałem bestseller empiku. Słooodko! Ciekawe co dostanę. Byłem także wczoraj z Krystyną na Avatarze. Film zjawiskowy. Mateuszowi się nie podobał, ale on jest pirat i oglądał na kompie jakąś wersje z kamerki. Film jest świetny, bachor mlaskający i dostający orgazmu w czasie scen walki - już nie. Kris miała ochotę go zabić, ja po chwili (gdy, nastały sceny walki) też. Dziecko na oko (ucho? nie widziałem gnojka w sumie) 7 letnie, wątpię czy czytać to to potrafi, a na film po angielsku idzie. Patologia.
Pociesza mnie to, że jutro piątek...A gdzie piątek, tam i sobota!

1 komentarz: