sobota, 31 grudnia 2011

paragon

Ostatni dzień roku. Chyba czas na podsumowanie.
2011 był przede wszystkim rokiem imprez. Wysyp osiemnastek, w tym moja, przyzwyczaił mnie do tego, że skoro sobota - to impreza.
W tym roku rozhulałem się fotograficznie. Zacząłem projekt 365, który niestety porzuciłem po niespełna czterech miesiącach. Zrobiłem tysiące zdjęć, wygrałem gminny konkurs fotograficzny (sic!).
W ostatnich miesiącach żyłem teatrem. Takim małym, naszym i nieprofesjonalnym. I cieszę się, że doprowadziliśmy to do końca. Jeśli ktoś waha się czy wziąć udział w czymś, co mu się podoba - niech się nie waha (Paulo Coelho). Warto robić to, co się lubi. Na końcu na pewno przyniesie to korzyści i masę radości.
Nie wiem w zasadzie co jeszcze mógłbym napisać. Nic nie przychodzi mi teraz do głowy. Za 20 minut powinienem wychodzić z domu, z głośnikami pod pachą i kierować się do Basi na sylwestrowe przygotowania. Nie ma co się rozpisywać - trzeba się ogarnąć.
Jeśli ktokolwiek przeczyta to jeszcze w 2011 roku, to życzę udanego i pijanego sylwestra, by wydarzyło się coś, dzięki czemu go zapamiętacie. I bólu głowy w niedziele, jak życzył mi Mariusz. Bo to znak, że było dobrze.
Do zobaczenia w 2012.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz