poniedziałek, 17 stycznia 2011

zajebiści

Przepraszam, dlaczego w środku stycznia jest wiosna...?
Wczoraj byliśmy w filharmonii. Ku uciesze tłumu; szych, burmistrzów, dyrektorów, razem z kilkunastoma innymi chórami śpiewaliśmy kolędy. Najpierw solówy, pojedyncze prezentacje, potem już maraton z orkiestrą. Była moc, tak sądzę. Po prawej Kamil, po lewej Remo i napierdzelamy. A, Remo miał urodziny - rośnij duży! Na ostatnich kolędach nie czułem pięt i zaznałem tego, co mój tato czuł mając problemy z kręgosłupem. Ale daliśmy radę. Owacje na stojąco, te sprawy. W czasie braw spokojnie zdążyłbym zaparzyć herbatę. Wypompowani ale zadowoleni wyszliśmy z sali. W wielkim holu tłoczyły się chóry próbując dostać się do szatni, a my rozejrzeliśmy się i... zaczęliśmy śpiewać. 'Publika' na moment ucichła, ludzie rozglądali się, przystanęli. Nasi ludzie przebijali się przez tłum, by dostać się do nas i po chwili byliśmy już chyba w komplecie. Zaśpiewaliśmy jedną, drugą, przyszedł profesor, zaczął kręcić nosem, że może nie tą, inną. Wtedy jakaś dyrygentka podeszła z miną "śpiewać, nie pierdolić" i zaczęliśmy kyrie. W sumie to było prawie jak w jakimś musicalu, my śpiewamy, jest nas co raz więcej, przechodnie przystają, brakowało tylko by ludzie zaczęli do nas dołączać i okazało się, że wszyscy znają kroki, jeeej. Potem jeszcze przed budynkiem jakaś kolęda, hymn szkoły i avetrybus.
Zdarłem gardło, ale w sumie to jesteśmy zajebiści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz