środa, 19 stycznia 2011

telenowela

Boże, jak mnie wszystko boli. Ramię, plecy, kark, prawa noga, głowa, a nie, głowa już nie.
Zaczęło się niewinnie - wyścig z czasem lub autobusem, jak kto woli. Chwała, że o 18 jest już kompletnie ciemno, a latarnie mają to głęboko w dupie, no super. I tak sobie biegnę w tej ciemności gęstej przyświecając gdzieniegdzie wyświetlaczem komórki i prosząc w duchu, by nie napatoczyła mi się przed buta jakaś babcia, bo przecież to właśnie church's time jest. Ale nie, nie napatoczyła się. Dobiegłem na czas. Potem przesadka i na salę. W deszczu, z krakersami w ręce i piwami w plecaku przybyliśmy do wypełnionej bitem remizy. Trzy szybkie z Mariuszem, próba ogarnięcia ludzi i trzeba było iść tańczyć. I to nic, że nie szło, to nic. Przez jakiś czas każdy przecież może być tancerzem jak z cholernego step upa. A z Olgą, to w ogóle nie wiem czy to jeszcze był taniec. Amerykańscy naukowcy prawdopodobnie już to nazwali. Mimo wstrząsu mózgu i upadków, i tak był ogień. Nie mogę ogarnąć momentu, w którym jakaś laska rzuciła we mnie otwartą paczką papierosów. No po prostu nie mogę. I tak rzuciła, one się wysypały i tak na nie patrzymy. Pozbierałem, wznoszę łapki, a ona poszła. Aha. +15.
 ***
Chyba żałuję, ale nie wiem czy to dobrze. Może jestem lamą, a może właśnie teraz powinienem nią być. Nie wiem. Poczekam.
-hej, wiesz, może będziesz spał u mnie, co? no, mama mówi, że spoko.
-yyy no?
No ja nie wiem, przecież wcale tak źle ze mną nie było. Ale fajnie, że są ludzie, którzy się zlitują, wody naleją, a jak trzeba to i przenocują. Dzięęęęki. 


A rano, dotarłszy na dworzec zapłakałem, bowiem autobus przewoźnika mego, do domu zabrać mnie mający zupełnie nie dba o to, że zmęczenie i głód to rzecz straszna i sorry, ale będzie za jakąś godzinę dwadzieścia. No i co się robi w takiej chwili? Idzie się z Basią na kebaba a potem do księgarni po zapas lektur. Normalka. Kupiłem cztery. Tylko dlatego, że były dziwnie tanie. Szlachta, cholera.

2 komentarze:

  1. nia ma jajecznicy, nie ma okejki:<
    JAK SIE SZLACHTA BAWI TO KOSZTA SIE NIE LICZA!

    OdpowiedzUsuń
  2. To był już taniec na poziomie experienced master of riverdance.
    x)

    OdpowiedzUsuń