środa, 9 czerwca 2010

where the grass is green

"...bieganieeee..."
Zobaczył w opisie na swojej liście kontaktów.
-A właśnie...
Wyłączył komputer, wsunął skarpety i zbiegł po schodach. Spryskał ręce i nogi nieprzyjemnym w zapachu sprayem na komary. Spojrzał na zegar - 21:24. Założył buty, zapiął rzep i wyszedł przed dom.
W jednej chwili poczuł ciepłe, letnie powietrze. Odetchnął głęboko.
Z kieszeni spodni wyciągnął odtwarzacz. Słuchawki jak zwykle były poplątane. Wyszedł za bramę, zamykając ją za sobą. Było ciemnawo i przyjemnie. Założył słuchawki i wybrał muzykę. Slash zatkał jego uszy odcinając go od innych odgłosów.

 "Take me down to the paradise city..."

 Włożył odtwarzacz do kieszeni i zaczął biec polną drogą. Powoli, by rozgrzać mięśnie, w końcu przez ostatnie ulewy nie biegał już od paru tygodni.

"...Where the grass is green
And the girls are pretty."


Po minucie złapała go kolka. Zatrzymał się. W uszach słyszał popisy Slasha. To mobilizowało. Kilka przysiadów, skręty, skłony. Można ruszać dalej. 

"Just an urchin livin' under the street
I'm a hard case that's tough to beat..."


Biegł. Wysoka trawa ocierała się o jego nogi. Podłoże było twarde, ale nierówne. Robiło się coraz fajniej. Po chwili stwierdził, że chyba poprawiła się mu kondycja. Próbował biec szybciej - dochodził refren. 

"...I'm your charity case
So by me somethin' to eat..."


Był już wystarczająco daleko. Kilka ćwiczeń, wykrzyczenie refrenu, odgonienie kilku natrętnych komarów. Wsłuchując się w słowa piosenki, zapomniał o wszystkim innym. Chciał by rzeczywiście ktoś zabrał go do paradise city. Nie myślał o kartkówce z chemii, nieprzeczytanym Potopie. Mimowolnie się uśmiechnął. Po raz czwarty włączył piosenkę od początku.

"...I'll pay you at another time
Take it to the end of the line."


Był co raz bliżej domu. Dłonią przetarł spocone czoło, poprawił włosy. Dobiegł do bramy. Szybkim ruchem ściągnął słuchawki. 
Cisza.
Riffy i śpiew w kawałku Slasha zastąpiło ciche ujadanie psa gdzieś u sąsiada i bzyczenie owadów ukrytych w trawie. Wszedł do domu, wziął chłodny prysznic.
 Usiadł przy komputerze.

"Take me down to the paradise city
Where the grass is green
And the girls are pretty
Take me home."


 Chciał zrobić wszystko, nawet napisać dziwną i długą notkę, tylko po to, by przełożyć naukę na jutrzejszą chemię na dalszy plan... 

5 komentarzy: