niedziela, 27 czerwca 2010

a oni nadal swoje.

Jeszcze tylko to....i...spakowany.
3 dni bez internetu, rodziców, książek i sudoku. 3 dni z Nimi, gitarą i shishą.
Jutro o 5:30 spadnę z łóżka, przygotuję się i wyjdę przed dom czekać na transport. A potem, a potem to nie wiem. Ale inni wiedzą, wtopię się w tłum i będę szedł gdzie każą i wsiadał do czego każą. Będzie fajnie.
Ominie mnie co prawda wyjazd z chórem na Słowację. Ale, to chyba nawet mi na rękę. Poza tym, Kamil ma zamiar nie jechać, więc i tak nie miałbym z kim się pośmiać.
Solino, przybywam!
Widzimy się za 3 dni (no chyba, że odkryję jakieś złoża bezprzewodowego internetu, o.).
Ahoj.

1 komentarz: