niedziela, 19 czerwca 2011

jajecznica

Kocham takie niedziele. Za kilka dni generalnie każdy dzień będzie niedzielą, ale póki co też jest fajnie. Chłonę książki, popijam spritem z lodem, obracam poduszkę pod brodą, bo cały czas jest niefajna - ciepła. Zjadłem jajecznicę i mogę tak umrzeć. Znaczy nie. Nie mogę. Jeszcze studia, kariera, wydanie jakiejś książki, dwójka dzieci i zajebisty dom na starość. To nie, jeszcze nie umieram.
Tak się zastanawiam czy iść na jutrzejszą ostatnią matematykę czy nie. Taki swoisty the best of. Ale tak rano...nie, nie opłaca się.
Broda mnie swędzi, ale nie chce mi się ogolić...BOŻE JAKIE LENISTWO.
Za tydzień już będę czilował nad Soliną, grillował jabłka i popijał piwem. Odliczamy!

3 komentarze: