wtorek, 4 października 2011

yellow

Sobotnia pielgrzymka okazała się być świetna. To taka wycieczka z czasem wolnym od 13 do 22. I z dwunastoma godzinami w autobusie, z gitarą i z wymyślaniem jak zasnąć. 
W Częstochowie tłumy. Ludzie śpiący na siedząco pod ścianami w sanktuarium, rozkładane, zielone krzesełka noszone przez starsze i młodsze panie. Masa maturzystów chowających się w cieniu, z piwem czy colą w dłoni. Atmosfera średnio sprzyjała modlitwie i refleksji, takie tłumy to chyba nie to. Toteż szwędaliśmy się po czymś rynkopodobnym - długa ulica pełna fontann, ogródków, barów i sklepów. A także gołębi i ławek. Podobało mi się. 
A od dzisiaj - prawdziwy WOS! Po raz pierwszy w tym roku, co dla osób pragnących zdawać go na maturze jest i tak marną wiadomością. Ale co tam, ważne, że jest perspektywa faktycznej nauki na lekcjach ( bo ta domowa to już inna sprawa). A propos - wczorajsza 'debata' Lis-Kaczyński to kpina. I nie chodzi mi akurat o Kaczyńskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz