poniedziałek, 7 lutego 2011

karmelowa

Nie pisałem od tygodnia. Nie mam sił, nie mam weny, nie mam o czym. Znaczy, może mam. Ale nie wszystko napisać mogę. Obecnie parzy mi się herbata karmelowa (bo kiedyś to świństwo trzeba skończyć), siedzę nad ćwiczeniami do angielskiego i rozmyślam nas sensem uczenia się historii na jutrzejszą lekcję i wyliczam prawdopodobieństwo na zapytanie mojej osoby.
Ostatnio żyłem głównie matematyką. Walkę ze stereotypami o naszej szkole szlag trafił. Byłem na korkach z matmy. Ja jebe, do czego to doszło. Ale dzięki temu, że ktokolwiek wytłumaczył mi cokolwiek, byłem w stanie napisać dzisiejszy sprawdzian. Czy z owocnym skutkiem - okaże się za kilkanaście dni. Mimo wszystko, robienie zadań z Mateuszem przez Skypa było fajne. Polecamy.
W sobotę osiemnastka Szymka. Prezenty znalezione, zamówione, czekam na kuriera. Może to trochę nieodpowiedzialne, pisanie o tym, zwłaszcza, że wiem, że on to przeczyta, ale kupowanie prezentów to rzecz przecież normalna. Co innego, gdybym napisał, że kupiliśmy mu świetny ten...a no właśnie, ja myślę, że pan wie o czym ja mówię.
O ja pierniczę, jaka ta herbata jest ohydna...
Po tygodniu znudziła mi się szkoła. Byle do kolejnej osiemnastki. Byle do mojej osiemnastki, do jakiegoś wolnego, do piątku, do CZEGOKOLWIEK wolnego. Jezu, zapomniałem jak się uczyć. Nie chce mi się. Marcelina jest w szoku, kiedy mówię, że nie wiem co zdaję na maturze, bo nie wiem na jakie studia chcę iść. Ale to prawda. Brutalna. Nie wiem. Chciałbym się nie narobić (nie dotyczy zdjęć), jak najmniej uczyć, uczyć się czegoś interesującego. Jakieś propozycje?
Pierdziele, nie piję tego syfu.
Nie kupujcie karmelowej herbaty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz