niedziela, 20 listopada 2011

świdryga/midryga

Ogoliłem się. Na oko 5 lat mniej, piwa mi w biedronce nie sprzedadzą, coś czuję.
Podobno wczoraj była sobota. Jak dla mnie był piątek, potem długa noc i niedziela. Coś pominęliśmy. Ale to jest wliczone w koszta imprezy. Domówki u Mariusza zawsze były znane z tego, że są zajebiste i teraz też tradycja została zachowana. Z perspektywy czasu widzę, że moje zjeżdżanie na tyłku ze schodów było zupełnie niepotrzebne, ale wtedy jakoś mi to nie przeszkadzało.
Przyszły tydzień to maraton. Próbne matury wiszą nade mną, jak ta zakurzona półka owinięta światełkami z zeszłych świąt. Polski, matematyka, angielski. Wos póki co nie. Zgodnie stwierdziliśmy, że nie ma sensu go pisać (załamanie się po otrzymaniu wyników to nie sens). Będzie intensywnie, ale mam nadzieję wszystko jako-tako ogarnąć. Nawet matmę. Pozytywne myślenie i tablica ze zbiorami to podstawa.

Dzisiaj ruszył mój pięćsetny blog, ale pierwszy grupowy. Razem z Mateuszem i Szymonem zabraliśmy się za The Fakto. Ambicje pisania artykułów zostały zaspokojone, mamy swoje miejsce. Zapraszam do odwiedzania i czytania, mam nadzieję, że wyjdzie z tego coś dobrego. Razem z chłopakami prosimy o opinie, bo to bardzo ważne, żeby nie tylko nam podobało się, że coś tam bazgrzemy.
Jak na razie - Szymek podpowiada jak bronić się przed mózgojadami, Mateusz radzi gdzie najlepiej (albo najgorzej) żyć, a ja zastanawiam się dokąd zmierzają okładki poczytnych (lub mniej)  tygodników. Zapraszam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz