wtorek, 22 maja 2012

à la fin

Czas po maturach to dziwny twór. Niby wakacje (niby, bo jutro jeszcze ustny angielski), a wakacji nie czuć. Mimo beztroskiego nocowania u Mariusza, mimo ognisk i nocnych wyjść, to póki co bardziej są ferie, niż wakacje. Nie umiem odciąć się od szkoły, nie wydaję mi się, że liceum się skończyło.
Maturalne narzekanie powoli się wypala. Wos był trudny, ale jako że nie pokładałem w nim wielkich nadziei - nie ma rozczarowania. Liczę na Kraków i przy tym zostańmy.
Kolekcjonuję książki do przeczytania. WRESZCIE. Okres matur watro przeżyć choćby dla tego spokoju, dla luzu i czasu, który można dowolnie zmarnować przy Grze o Tron. Zabijam za spoilery.
W piątek wyruszamy nad Solinę. To będzie 6 leniwych i pijanych dni z najlepszymi ludźmi.
Uh.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz