poniedziałek, 7 marca 2011

żubry

Wytrzeźwiałem. Nadużyciem byłoby powiedzenie tyle co, ale naprawdę 'pod wrażeniem' byłem dość długo. Wczorajsza noc przeszła do historii. Nieoficjalnie mam 18 lat.
Oficjalnie - za 3 tygodnie.
Impreza urodzinowa to zazwyczaj to, co pozwala nam odprężyć się, razem z przyjaciółmi napić się wódki, potańczyć do rana, albo przynajmniej później nocy. Natomiast WŁASNA impreza urodzinowa to masa przygotowań, zakupy, gotowanie, pieczenie, ustawianie, dekorowanie, organizowanie, układanie, a dopiero potem to, co w poprzednim zdaniu. Sprawę wieńczy sprzątanie, które w moim wypadku wyglądało jak taniec zombie z miotłą.
Sama impreza była, jak dla mnie, świetna. Moja genialna klasa + kilku przyjaciół ze szkoły jak zwykle pokazało klasę i wszyscy bawili się gdy tylko poleciało jakieś pierwsze lepsze waka waka. Druga część stołu przez pewien czas wyglądała tylko tak ._____.
Na początku trochę nie wiedziałem co się dzieje. Zobaczyłem moich dwóch afro klonów, tyle że szczupłych. Aha. Potem fala gości, usadzanie, niekończący się toast, wreszcie zabawa. Mam nadzieję, że goście bawili się tak dobrze jak ja.
W domu poruszenie - wszyscy są zachwyceni moją klasą. Że zgrani, że obożejaktańczą, że widać że się lubią, że piękne i przystojni, że tak umieją się bawić. Słowem - zajebiści.
Dzięki!

1 komentarz:

  1. ciekawe co mówią o mnie i o Klaudii
    a bawiłam się świetnie i pamiętam wszystko :]

    OdpowiedzUsuń