sobota, 28 sierpnia 2010

no wai.

Piszę z komputera kuzynki. Ma [komputer] zapłon jak maluch na mrozie, ustawiony jakiś dziwny język przez co podkreśka mi wszystkie wyrazy, burczy, huczy i świerka, a wyrazy pojawiają się 6 sekund po napisaniu. Ale jest, spoko, jest klimat. Chodzę po Sosnowcu, zabieram ulotki od zdesperowanych nastolatek zbierających na fajki, robie zdjęcia babciom na ławkach i z siódmego piętra pluję na parking.
Osiemnastka kuzyna była mordercza. Ale już spoko, już kontaktuję.
Ale Kamil robi mi wodę z mózgu wmawiając, że robię błędy w miejscacach, w których nie robię.  O.
Czas spać.

1 komentarz: