Wczorajszy wieczór uświadomił mi jak bardzo jest do dupy z moją sytuacją sercową.
Impreza urodzinowa kuzyna. Starsi w jednym pokoju, młodzież w pokoju obok. Siedzę w tym drugim z kuzynką i jej kuzynem. Po chwili słyszymy dzwonek do drzwi. To chłopak kuzynki. Siedzimy teraz w czwórkę. Super. Jakiś czas później wychodzą. Wraca kuzyn, który poszedł po swoją dziewczynę. Razem z nimi przyszedł kumpel ze swoją wybranką. Siedzimy. Pary się tulą, uśmiechają blah, blah, blah... Wymieniam porozumiewawcze spojrzenia z kuzynem kuzyna. Super. Czuję się nieswojo (no kurna, a jak mam się czuć?!), wyciągam komórkę i udaję, że coś robię. Gry, hmmm, kulki, ok, gram, pierdolę. Polewają Bolsa, spoko, uśmiecham się strącając zestaw trzech żółtych kulek. Po jakimś czasie kuzyn kuzyna oznajmia, że wraca do domu. Marzenie, zostaję sam z dwoma pięknymi, zakochanymi parami. Super kurwa. Wytrzymałem 2 minuty, bo bateria powoli kończyła żywot. Wyszedłem.
Samotność to straszna sprawa.
Znam, rozumiem, wspieram.
OdpowiedzUsuńŚciskam.
3maj się i nie daj cholernemu Kupidynowi.
:*
;>
Pozdrawiam.
Samotność to najlepsze co moze być, krzywusie ;p
OdpowiedzUsuń